czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 9

muzyka: 'Weapon' Bastille
czyli o tym, że pochopne decyzje dają popalić
piątek

Wstałam nie wiedząc dokładnie, która część ciała mnie bolała najbardziej. Ogólnie wszystko mnie bolało. Miałam problem z ruszaniem się. Jakbym spała na betonie, a nie w miękkim łóżku. Obolała kroczyłam do łazienki. Oczy miałam tak bardzo zmrużone, że ktoś mógłby stwierdzić, że są zamknięte. Potykałam się o wszystko co spotykałam na drodze, włącznie z drewnianą szafką. Mój biedny palec u nogi pulsował niemiłosiernie. Modliłam się by jak najszybciej odkręcić wodę w prysznicu i rozkoszować się zapachem żelu. Nastąpiło to po trochę dłuższym czasie niż przypuszczałam, ale jednak dawało ten sam efekt. Poczułam lekką ulgę, rozluźniłam mięśnie, a przede wszystkim pozbyłam się niektórych myśli. I chyba niespodzianką nie będzie, jeśli oznajmię, że dotyczyły Zayna.
Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół gdzie zabrałam tylko jabłko i popędziłam do szkoły. Nie wiedziałam czemu się tak śpieszę. Szkoła to szkoła. Nic się nie stanie, kiedy się spóźnię. Od razu zwolniłam krok. Na ulicy było w miarę pusto, samochody prawie w ogóle nie jeździły. Zaczęłam wspomnieniami powracać do wczorajszego dnia. Wredna blondyna, ślepo zakochana w Zaynie, a później sam Malik, troszczący się o mnie. To było nierealne. Dlaczego wpakowałam się w takie gówno? Mogłam spokojnie ignorować Zayna. Nie wychylać się. Zastopować swój cięty język. Ale nie. Pozwalałam szaleć moim uczuciom. Aż w końcu zagubiłam się w nich. Z jednej strony czułam nienawiść do mulata, a z drugiej miałam nieodpartą ochotę by znów z nim zatańczyć. Mimo, że obiecałam iż nigdy więcej tego nie zrobię. To wszystko zaczęło powoli mnie przerastać. A ja nie miałam pojęcia co robić.
Kiedy przekroczyłam próg szkoły już dawno było po dzwonku, ale jakoś nie czułam potrzeby punktualnego przybycia na lekcje. Szłam w kierunku klasy z grymasem na twarzy, zastanawiając się jak przeżyję dzisiejszy dzień. W myślach modliłam się by Zayn postanowił nie przyjść dzisiaj do szkoły, a wredna blondyna, spłonęła na stosie. Weszłam do klasy, a nauczyciel od razu powiedział, że spóźniłam się. Odpowiedziałam sarkastycznie, że przecież nie mam zegarka i nie wiedziałam, że jestem później niż powinnam. Usiadłam w ostatniej ławce, która była pusta. Rozejrzałam się i nie dostrzegłam żadnej z Tych osób więc z uśmiechem na twarzy pomyślałam, że mam spokój. Ale jak to zazwyczaj w życiu bywa kilka minut po moim wejściu do klasy wparował Zayn. Wyglądał jak nie on. Włosy miał schowane w czapce z daszkiem 'Obey', bardzo mądrze. +10 do bycia idiotą = popularnym. Miał na sobie zieloną bluzę i dresy. Przewróciłam oczami na jego obecność. On chyba to zauważył, bo podniósł jedną brew. Po jego krótkim wytłumaczeniu, czemuż się spóźnił, nawiasem mówiąc wymyślił taką bajkę, że nawet dziecko w przedszkolu by mu nie uwierzyło, pokierował się w stronę jedynej wolnej ławki. I, kurwa, tą ławką była moja. Malik zajął swoje miejsce obok mnie. Starałam się nie zaszczycić go spojrzeniem, ale nie potrafiłam. Zaraz gdy odwróciłam głowę on złapał mnie na tym. Czułam, że się lekko rumienie więc szybko spuściłam głowę. Lekcja minęła całkiem spokojnie, pomijając fakt iż mulat ciągle dźgał mnie palcem w nogę. Za chwilę miałam biologie. Niestety również razem z Malikiem. Ławki są trzy-osobowe i każdy ma przypisane miejsce według porządku alfabetycznego więc będę miała (nie)przyjemność siedzieć z mulatem.

-
Wypakowałam podręcznik i zeszyt, które były potrzebne na lekcje. Wyciągnęłam jeszcze książkę by nie nudzić się. No i odciągnąć moje myśli od pewnej Osoby.
- Więc dzisiaj będzie jedna z lekcji praktycznych- zarządziła nauczycielka, która po dzwonku weszła do klasy.- Podwińcie rękawy, bo ubrudzicie się albo stanie się coś gorszego.
Prychnęłam i nie wykonałam żadnego ruchu. Minęło kilka minut podczas których nauczycielka ciągle wpatrywała się we mnie. Dobrze wiedziałam, że czeka aż wykonam jej rozkaz. Pieprzone BHP.
-Panno Jeanette, będę wdzięczna jak wykona Pani moje polecenie- powiedziała nauczycielka ze sztucznym spokojem
-A ja będę wdzięczna jak Pani to zignoruje. Zresztą nie ma Pani innego wyboru- odparłam i założyłam nogę na nogę pod ławką.
-Jezu ogarnij swoją buntowniczość, bo robi się żałosna- warknęło jakieś dziecko na co odwróciłam się w jego stronę i pokazałam mu środkowego palca.
-Panno Molière!- krzyknęła kobieta i popatrzył na mnie karcącym spojrzeniem. Przewróciłam oczami, zastanawiając się, kiedy zrozumie, że nie odpuszczę.
-Kurwa, Jea- syknął Malik obok mnie. Zanim się obejrzałam jego dłoń zawinęła rękawy mojej bluzy i podwinęła je do góry, ukazując tatuaże. Przeklnęłam w myślach, ponieważ On je zobaczył z bliska. Mógł przeczytać każdy pieprzony napis. I jeśli był na tyle mądry to dowiedział się wielu rzeczy o mnie. Nawet nie zastanawiając się, wyszarpnęłam rękę z uścisku i przywaliłam pięścią w twarz chłopaka. Ten zachwiał się na krześle, ale nie spadł. Tylko z jego nosa zaczęła kapać krew. Zrobiło mi się tak jakoś dziwnie...przykro. Resztę sytuacji pamiętam jak przez mgłę. Malik poszedł do pielęgniarki, a ja razem z biolożką do dyrektora. Wezwano mojego tatę, który gdy tylko przekroczył próg gabinetu, popatrzył na mnie tym bolejącym wzrokiem, zawiedziony. Negocjował z dyrektorem, który chciał wyrzucić mnie ze szkoły o to bym jednak została ten jeden miesiąc. Wszystko zależało od Zayna, który już z plastrem na nosie, siedział na przeciwko mnie. Chyba tylko Bóg jedyny wie jak bardzo byłam mu wdzięczna, gdy stwierdził, że to nic takiego i że on sam nie jest aniołkiem względem mnie. Dalej już totalnie nie wiedziałam co się dzieje. W głowie ciągle widziałam ten zawiedziony wyraz twarzy ojca. I nagle chciałam po prostu zniknąć z tego świata.


_

Od autorki: Miałam masę rzeczy do zrobienia. Szkoła powoli mnie wykańcza. Dodatkowo mam pierwsze objawy depresji (wpadłam w pieprzoną rutynę). Gdyby nie to, że zostałam w domu to pewnie na nowy rozdział czekalibyście do świąt. (jeżeli ktoś to jeszcze czyta xd) Od razu mówię: nie wiem kiedy będzie kolejny. Moja mama ma kontrole w szkole (bo jest dyrą) i ciągle coś pisze na komputerze, a mój tata brał udział w wyborach i przeszedł (jej!) i teraz ciągle jakieś pisma pisze, czyta maile. Mam nadzieje, że wszystko uspokoi się do grudnia....
A teraz coś ważnego
POSTANOWIŁAM PUBLIKOWAĆ TO FF NA WATTPADZIE!
link
serdecznie zapraszam!
okay to tyle, nie zanudzam, bo i tak pewnie tego nie przeczytacie. Trzymajcie się moi kochani <3
Vic
PS ten rozdział jest okropny, przepraszam. Nie miałam pomysłu na fabułę. :(

piątek, 26 września 2014

Rozdział 8

muzyka: 'Doom and Gloom' The Rolling Stones

czyli powrót do Piekła
czwartek


Dziwnie się czułam wracając do szkoły dopiero teraz. Jednak wolałam to niż chodzenie do placówki z jakimś dziwnym opatrunkiem na nodze, która bardzo mnie bolała. Ciekawiło mnie jak uczniowie tłumaczyli sobie moją nieobecność. Pewnie wymyślili kolejne nierealne historie. A najbardziej ciekawiło mnie spotkanie twarzą w twarz z Zaynem. Byłam tym zdenerwowana, dobra nie będę oszukiwać. Byłam przerażona. Zdecydowanie wolałam go unikać. Nie wiedziałam czy to, że grał dla mnie oraz tańczył ze mną coś oznaczało. Czy tylko tyle, że chłopak był nieziemsko pijany. Wgłębiając się w ten temat chyba wolałabym tą drugą opcje. Nienawiść pomiędzy nami jest zdecydowanie prostsza w osiągnięciu. Obaj jesteśmy wybuchowi, nie tolerujemy niektórych cech u siebie nawzajem. Tak, to najlepsza z wszystkich możliwości.
Szłam spokojnie korytarzem, trzymając w dłoniach książki na najbliższe trzy lekcje. Miałam w nich pełno kartek z notatkami z lekcji. Nagle obok mnie przebiegł jakiś chłopak, którego kojarzyłam jako przyjaciele Malika. Serce zabiło mi dwa razy szybciej. Chwilę później ktoś wpadł na mnie w biegu. Wszystkie rzeczy, które trzymałam w rękach rozsypały się na ziemi. Zresztą sama na niej spoczywałam, bo ów osobnik mnie przewrócił. To chyba oczywiste, znając moje szczęście, że był nim Zayn. Podał mi rękę by pomóc wstać, ale zignorowałam to. Poradzę sobie sama.
-Malik! Jesteś żałosny!- wrzasnął chłopak. Zdziwiłam się jego słowami. Czy oni czasami się nie kumplowali? Chociaż można było się spodziewać, że wszyscy ci "lubiani" są fałszywymi dupkami.
-Pierdol się!- odpowiedział Malik. Jego głos był przepełniony jadem aż się wzdrygnęłam. Myślę, że doszło do poważnej kłótni między nimi.
-Przepraszam- wyszeptał tym razem w moją stronę. Przygryzał wargę tak mocno, że zaczęłam się bać czy jej czasami nie przegryzie. Szybko odbiegł, zapewne chciał dogonić chłopaka. A ja za cholere nie mogłam rozgryźć czemu on mnie przeprosił. To do niego nie podobne. Czyżby nasze stosunki się zmieniły po tej całej głupiej imprezie?
Dzwonek na lekcje i gromada uczniów zmierzających do klas, obudziła mnie z przemyśleń. Niestety moje notatki zostały podeptane więc nawet nie próbowałam ich zebrać. Przeklnęłam tylko cicho na tą bande idiotów i skierowałam się do sali chemicznej. Oczywiście było już trochę po dzwonku więc wchodząc do pomieszczenia, zwróciłam uwagę wszystkich na mnie. Wypuściłam powietrze ze świstem i zwróciłam oczy ku sufitowi, prosząc Boga o cierpliwość.
-A może tak 'przepraszam za spóźnienie'- zapytał nauczyciel. Świdrował mnie wzrokiem za wielkich czarnych okularów. Wyglądał komicznie, ale mniejsza o to. Był ubrany w stylu z lat 80. Ostatkiem siły powstrzymałam śmiech.
-A może tak zacznie Pan robić to za co Panu płacą?- odpyskowałam. Mężczyzna się speszył i zaczął prowadzić lekcje. Słaby zawodnik.
-Ej ty- usłyszałam szept za sobą oraz nieprzyjemne dźganie w ramię. Odwróciłam się.
-Lepiej odczep się od Malika, on nie umawia się z takimi wariatkami jak ty- wysyczała dobrze znana blondyna. Prychnęłam na jej teorie.
-Przepraszam, czy ja wam przeszkadzam?- powiedział głośno nauczyciel.
-Nie, nie, przepraszam- wyjęczała za mną dziewczyna. Stwierdziłam, że nie będę nic mówić. Nie mam zamiaru znowu zaliczyć dywanika u dyrektora. Gdy chemik powrócił do pisania czegoś na tablicy, odpowiedziałam dziewczynie.
-Nie jesteś chyba zorientowana w temacie. Ja. Go. Nienawidzę.
-Oh tak. Na imprezie jakoś kleiłaś się do niego podczas tańca- popatrzyła na mnie znacząco. W jej oczach świeciły iskierki wściekłości. Zresztą w moich zapewne również. Miałam szczerą ochotę jej przywalić książką. Mówiła nieprawdę i do tego na tyle głośno, że reszta osób w klasie zaczęła szeptać.
-Odpierdol się. Zrozum, że nienawidzę Zayna!- warknęłam. Do końca lekcji nie zwracała na nią uwagi.
Kiedy zadzwonił dzwonek od razu wyszłam z klasy. Wolałam unikać rozmowy z tą idiotką.
Przechodząc obok schowka na sprzęty zauważyłam otwarte drzwi. Ze środka dochodził głos wołający mnie. Zanim pomyślałam o konsekwencjach, byłam już w małym pomieszczeniu. Z przerażeniem zauważyłam, że stoję kilka centymetrów od Zayna. Chciałam się cofnąć, ale on złapał mnie za ramiona. Przez myśl przemknął mi pomysł krzyku o pomoc, ale szybko go odrzuciłam.
-To co wczoraj się wydarzyło- zaczął, a ja dalej stałam jak skamieniała. Jego. Ręce. Na. Moich. Ramionach.
-Uznajmy, że byliśmy pijani. Nie chcę żeby plotkowali o Tobie- dodał i odwrócił wzrok. Dobre 4 razy przetwarzałam sobie jego ostatnie zdanie. Czy on się o mnie martwi? Ale dlaczego? Przecież nic dla niego nie znaczę!
-okey- wyszeptałam. On na to słodko się uśmiechnął, i przysięgam, starałam się tego nie odwzajemnić, ale po prostu nie potrafiłam. Mulat pożegnał się ze mną i wyszedł. Odczekałam kilka minut i również opuściłam schowek. Korytarz był pusty więc stwierdziłam, że lekcja się już zaczęła. Na nogach jak z waty podążyłam do kolejnej klasy. A w głowię ciągle szumiały mi słowa Zayna.



_UWAGA PRZECZYTAJ PONIŻSZĄ NOTKĘ_

Od autorki: Tak, tak, tak wiem. Jestech ch*jowa, niedobra, chcecie spalić mnie na stosie. Ale uwierzcie, że ja mam bardzo dużo rzeczy do zrobienia i ledwo co znajduję czas nas bloga. Dodatkowo zaczynam Cheating i z powodu tej masy obowiązków chyba zawieszę go do Świąt Bożego Narodzenia. Na razie jest pierwszy rozdział więc jeśli chcecie możecie wpaść.
http://cheating-ff.blogspot.com/
Ponadto zaczęłam nowe ff. Nie ma ono nie wiadomo jakiej fabuły, ponieważ jest pisane jako wiadomości sms. Nie będzie mi przeszkadzać w dodawaniu rozdziałów tutaj :) (ff jest na wattpadzie i nie zamierzam stworzyć mu osobnego bloga na bloggerze!)
http://www.wattpad.com/story/23785769-can-u-smile-zm
Okej, a teraz mam dla was film (5 minutowy), który bardzo serdecznie polecam. Osobiście trochę płakałam :
http://www.youtube.com/watch?v=z0rxydSolwU
Typowo zapraszam na mojego aska
http://ask.fm/FeelOverjoyed
TAM ZNAJDZIECIE INFORMACJE KIEDY PLANUJE DODAĆ ROZDZIAŁ!

Uh, więc to tyle z mojej strony. Pa xx
Vic

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 7

Muzyka: 'Heart Skips a Beat' Olly Murs ft. Rizzle Kicks 

czyli o tym jak skręcić kostkę
 niedziela 

Dziękowałam Bogu, że po tej imprezie nadszedł weekend co znaczy, że nie będę musiała się spotkać z Zaynem. Było to dla mnie wybawieniem. Znając Malika zacząłby mi to wypominać, a sam za pewne powiedziałby, że był pijany i stąd chciał ze mną tańczyć. Gdybym mogła już nigdy nie pojawiłabym się w tej chorej szkole, ale muszę ukończyć rok. Zresztą jestem na tyle silna psychicznie, że byle chłopak mnie nie powali. Oczywiście nie dopuszczałam do siebie myśli, że mulat może być w jakimś stopniu miły. Po dłuższym przemyśleniu stwierdzam, że po prostu wypił za dużo albo naćpał się czegoś. Przynajmniej to było łatwiejsze do zakodowania w głowie. 
Nie wiem co działo się z Dylanem, bo od sytuacji przy barze nie widziałam go. Z perspektywy czasu stwierdzam, że zachowałam się jak idiotka. Chłopak miał rację, a ja tego nie mogłam zrozumieć. Mimo, że wolałabym Malika jako niskiego, rudego i pryszczatego idiotę to niestety on jest przystojny. I nie mówię tego, bo ktoś grozi mi śmiercią. Zrozumiałam kilka rzeczy przez co teraz patrzę trochę inaczej na Zayna. Oczywiście nie powiem mu, że jest ładny i w jakimś maleńkim procencie mi się podoba. Jego ego i tak jest większe niż Madison Square Garden.
Dzień był piękny. Świeciło słońce, ale nie aż tak mocno by człowiek czuł się jak na grillu. Wiał lekki wiaterek. Była idealna pogoda na czytanie książek i jedzenie wysokokalorycznych batoników. Siedziałam na kocu, opierając się o drzewo i w myślach modląc się by żaden robak nie próbował chodzić mi po włosach. W rękach trzymała niedawno zaczęty kryminał. Koło mnie stało radio skąd wydobywały się chiche dźwięki piosenek. Wreszcie mogłam się wyluzować.
Ale jak w moim życiu bywa, nie trwało to zbyt długo. W radiu właśnie puszczono 'Teenage dirtbag', a wszystkie wspomnienia powróciły. W głowie brzmiał mi głos Zayna, a przed oczami miałam widok jego zgrabnych palców poruszających się na klawiaturze. Próbowałam to wyrzucić z głowy, ale nie potrafiła. A nawet było jeszcze gorzej! Przypomniało mi się jak tańczyłam z nim i jak świetnie się wtedy czułam. Wcześniej w ogóle nie pomyślałabym by coś takiego mogło się wydarzyć. On w tak łatwy sposób mnie złamał. To było przerażające. Pewnie gdybym jeszcze raz się z nim spotkała to otworzyłabym się na niego i wyjawiła wszystkie swoje sekrety. Nie mogę się z nim ponownie spotkać.
Wyłączyłam radio, mając nadzieje, że przestanę myśleć o mulacie, ale jak już mówiłam. Ten dupek wziął sobie krzesełko i usiadł w mojej głowie, nawet nie myśląc o opuszczeniu jej.
I gdyby nie szturchnięcie w moje ramię, to pewnie osoba Malika zajęłaby resztę popołudnia. Zbyt przytłoczona myślami nawet nie próbowałam udawać wystraszonej. Zwyczajnie odwróciłam głowę, a kiedy zauważyłam włochatą czuprynę Dylana, na moich ustach pojawił się niechciany uśmiech.
-Hej słoneczko!- krzyknął chłopak i usiadł obok mnie, przy okazji zabierając mi ciastka.
-Cześć, czego chcesz?- zapytałam trochę zbyt chamsko.
-Jedziemy do wesołego miasteczka więc ruszaj tyłek- stwierdził. Usta miał wypchane ciastkami więc kilka obślinionych okruchów spadło na moją bluzę.
-Planowałam dzisiejszy dzień spędzić na leniuchowaniu, zresztą nie wiem o tobie za dużo- odparłam. Nie chciałam jechać, ale i tak zamknęłam książkę, wcześniej wkładając zakładkę.
-Zbieraj się, a jak będziemy jechać to po prostu zagramy w 20 pytań- powiedział i gestem wskazał bym poszła do domu. Przewróciłam oczami po czym poszłam się przebrać. Kiedy gotowa wyszłam z domu, Dylan czekał już w samochodzie. Wsiadłam trochę zła.
-Więc zacznij pytać- powiedział chłopak i zapalił samochód. Powoli ruszył spod domu.
-Jak masz na nazwisko?- spytałam, bo nie potrafiłam wymyślić nic ciekawszego.
-McDonough
-A ty?- dodał i odwrócił głowę w moja stronę na co od razu go skarciłam. Nie chcę żadnego wypadku.
-Molière
-Jesteś z Francji?- jego podniecony ton głosu sprawił, ze szczerze się zaśmiałam.
-Weź powiedz coś po francusku- wyjęczał, a ja odpowiedziałam mu tak jak prosił. Oczywiście nie musiał wiedzieć, że to co powiedziałam w przetłumaczeniu znaczy 'Odpieprz się'.
-Teraz ja, ile masz lat?
-18. A ty?
-Też. Jesteś homo czy hetero?- zapytałam. Wolałabym nie żyć w słodkiej nieświadomości
-Całkowicie hetero- odparł i cicho zachichotał.
Kolejne pytania były coraz bardziej osobliwe, a kiedy Dylan zapytał mnie czy jestem dziewicą miałam ochotę mu przyłożyć i więcej się do niego nie odezwać. Niestety on był zbyt uroczy bym mogła to zrobić - i uwierzcie jeśli ja przyznaję, że ktoś jest uroczy i nie potrafię być na niego zła - to piekło zamarza.
Po godzinie jazdy i staniu w korkach, samochód zatrzymał się na parkingu przed wesołym miasteczkiem. I dosłownie tylko drzwi blokowały mnie od wyskoczenia z auta, bo były zamknięte. Kiedy już brunet mi je otworzył to wyskoczyłam na zewnątrz. Kiedy moje stopy dotknęły ziemi, podniósł się kurz i pył, przez co moje buty całkowicie straciły barwę. Przeklnęłam na co Dylan zaczął się śmiać. Posłałam mu groźne spojrzenie więc od razu przestał.

*

Na terenie wesołego miasteczka byliśmy już dobre trzy godziny. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a żołądek dalej nie wrócił na swoje miejsce po jednej z tych wielkich kolejek. Aktualnie szliśmy po watę cukrową. Obojętne mi było czy będzie to dobre dla mnie. Bardzo chciałam zjeść coś słodkiego.
Gdy byliśmy już przy straganie z rożnymi słodkościami, wybrałam pianki oraz watę. Kobieta, która nam to sprzedawała, zmierzyła nas wzrokiem i wymamrotała coś pod nosem. Zmrużyłam na nią oczy i gdyby nie dotknięcie mojego ranienia i krzyk 'złap mnie', to wygarnęłabym jej co nieco. Odwróciłam głowę i przed oczami mignęła mi sylwetka Dylana, uciekająca z moim jedzeniem. Wzniosłam oczy ku niebu, na jego idiotyczną zabawę, ale od razu ruszyłam w pościg. Niech nie myśli, że dam mu zjeść moje słodycze. Krzyczałam na niego, ale on nic sobie z tego nie robił. Zebrało się nawet kilku gapiów, którzy z boku chichotali na naszą gonitwę. Naglę potknęłam się o jakiś kamień, przez co druga moja noga źle stanęła i po chwili leżałam jak długa, zagryzając wargi z bólu. Wyklinałam swoją głupotę i próbowałam się podnieść. Na pomoc przyszedł mi brunet, który rozpaczliwie przepraszał za tą głupią zabawę i obiecywał zawiezienie mnie do szpitala. Miałam nadzieję, że to nic poważnego.
Ale jakby nie patrzeć ten ból nie równał się z resztą tych wspaniałych rzeczy jakich doznałam. Tak dzisiejszy dzień na pewno będzie moim ulubionym...



*

Od autorki: Jejku taaak baaardzo przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj. Nie miałam weny i w ogóle kolejne przeprosiny za okropny styl pisania itp. Moje shippowskie serce nie pozwala na stworzenie czegoś słodkiego bez Malika...
Gotowi na nowy rok szkolny? Mnie kusi ubranie bluzki z napisem 'Kill me' na rozpoczęcie. Tak klimatycznie xd
Jej Jea nareszcie jakoś wygląda *o* Znaczy uznałam, że ona jako Cher Lloyd może być całkiem ok... Sprawdźcie 'Bohaterów' i powiedzcie co sądzicie :)   
Zapraszam do zakładki informowani! :)

ASK.FM <- obczajcie mnie. Odpowiadam na pytania o sobie, blogu. Możecie dowiedzieć się jak ja spostrzegam niektóre rzeczy... no i przede wszystkim pośmiać się z moich zboczeń xd
Pozdrawiam was i życzę jakiegoś przystojnego chłopaka/dziewczyny w klasie ;) (lub spoko nauczycieli ;) )
Vic

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 6

Muzyka: 'Say (All I need)' OneRepublic (czo ja mam z tym zespołem? XD)

czyli Ich pierwszy niezręczny moment

piątek - ciąg dalszy

Próbowałam przecisnąć się obok spoconych nastolatków, którzy ocierali się o siebie. Według nich to był taniec. Aż miałam ochotę uświadomić ich, że to jest ohydne. Zapewne gdybym była dalej lekko wystawiona to nie przeszkadzałoby mi to. Niestety ta cała sytuacja w pokoju Malika całkowicie otrzeźwiła mój umysł, zawalając go masą pytań. Jedno zdecydowanie dominowało, "Kim do cholery tak naprawdę jest Zayn Malik?". Dalej nie mogłam uwierzyć w to co działo się przed chwilą. W to co zrobił, o czym mówił. Przetwarzałam to w głowie coraz bardziej zirytowana. Malik w jakimś małym stopniu był inny niż myślałam. I to mnie przerażało, a raczej fakt iż go osądziłam. Nienawidziłam gdy ktoś bezpodstawnie mnie oceniał, a zrobiłam to sama. Potrzebowałam świeżego powietrza, zresztą wolałabym już wracać do domu. Jeszcze przez przypadek spotkałabym Zayna, a wtedy już byłoby gorzej. 
Jakaś para wpadła na mnie. Prychnęłam i popchnęłam ich wściekła. Mogliby bardziej uważać, a nie obściskiwać się jakby zaraz świat miał się skończyć. Pokonałam ostatnie metry i już miałam prezkroczyć próg drzwi, ale czyjaś dłoń owinęła się wokół mojego łokcia. Wstrzymałam oddech, modląc się by nie był to Malik. Powoli odwracałam się, próbując opanować myśli. Kiedy moim oczom ukazała się dobrze znana czupryna Dylana, wypuściłam z ulgą powietrze.
-Gdzie się podziałaś?- zapytał. Język mu się plątał co znaczy, że nie marnował czasu, kiedy mnie nie było. 
-Um nigdzie. Ja, ja idę już- odparłam, przygryzając wargę, na co wspomnienia powróciły. Jak poparzona prądem wypuściłam ją spod zębów. 
-No coś ty, idziemy pić!- wrzasnął, śmiejąc się jak wariat. Jego ręka oplotła moją talie. Dylan prowadził mnie w stronę baru. Kiedy już byłam przy ladzie, usiadłam na jednym z krzeseł, bo właśnie jakaś laska poszła tańczyć. Brunet zamówił dla nas drinki. 
-Hej Dylan!- pisnęła jakaś dziewczyna. Słysząc jej głos, prychnęłam. Jak można mieć tak bardzo irytujący ton? Obróciłam się i zauważyłam jak wymienia "czułości" z brunetem. Chłopak z zdezorientowaną miną, oplatał lekko jej talie. Posłał mi błagalny wyraz twarzy, a ja ledwo powstrzymałam się od śmiechu. 
-O Boże! Tak dawno cie nie widziałam. Co się stało, hm, hm?- znowu zapiszczała i przysięgam, że o mało nie pociągnęłam jej za te blond kłaki. 
-Ja, um, byłem zajęty, tak byłem zajęty- odparł, plącząc się w słowach. Wstałam z krzesła. No nic, muszę pomóc chłopakowi.
-Oh to możemy- zaczęła, ale mój głos jej przerwał.
-Masz jakiś problem kochaniutka?- warknęłam, próbując ratować Dylana od niej. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem i ledwo słyszalnie prychnęła.
-Więc jeśli nic nie mówisz, to będę wdzięczna gdy zostawisz nas sam na sam z Dylanem- odparłam, a słowa 'sam na sam' wypowiedziałam głośniej niż normalnie. Może zorientuje się, że nie chcemy jej tutaj. Blondyna prychnęła i odwróciła się w stronę chłopaka. Uśmiechnęła się zalotnie i kazała mu zadzwonić, po czym odeszła, zabijając mnie wzrokiem.
-Stawiasz mi obiad- stwierdziłam i ponownie usiadłam na krześle.
-Dzięki. Ta dziewczyna przylepiła się do mnie kilka tygodni temu na imprezie i pod wpływem alkoholu ją pocałowałem, a teraz myśli, że dzięki temu będziemy razem- wytłumaczył mi, a ja bez przekonania pokiwałam głową. Nie zastanawiałam się co mu odpowiedzieć, bo właśnie do głównej sali, gdzie odbywała się impreza, wszedł nie kto inny jak Zayn Malik. Rozczochrane włosy, opadały na jego czoło. Przygryzłam wargę, odpływając od rzeczywistości. Wpatrywałam się w niego. Zapewne wyglądałam jak napalona dziewucha, ale jak na razie miałam w nosie co pomyślą sobie o mnie inni. Uporczywe pytania o osobę mulata powróciły. Wypiłam drinka, który już dobrą chwilę stał przede mną by wyrzucić z głowy postać Malika, ale nic o nie dało. Idiota wziął sobie krzesełko i usiadł na nim w mojej głowie, nie chcąc odejść. 
-Co się tak na niego gapisz?- usłyszałam nad uchem. Przewróciłam oczami i odparłam.
-Wcale się na niego nie gapię.
-Oh, ty tylko pożerasz go wzrokiem- ironiczny ton Dylana lekko mnie zirytował. Dobra, może miał odrobinkę racji, ale to nic takiego, że się patrzyłam. Prawda?
-Ja idę- stwierdziłam. Chłopak popatrzył się na mnie pytająco, ale zignorowałam to i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, przebijałam się już przez tłumy nastolatków. I historia się powtórzyła, bo będąc już blisko wyjścia, poczułam czyjąś rękę na łokciu. Byłam przekonana, że to brunet więc nawet nie raczyłam się odwrócić. Wysyczałam "puść mnie" i próbowałam się wyrwać ze stalowego uścisku. Jednak zamiast chociaż trochę oddalić się od mojego oprawcy, zostałam pociągnięta wprost na jego torsu. Czułam ciepły oddech na moich włosach i perfumy, którego posiadacza poznałabym wszędzie.
-Zatańczysz?- usłyszałam szept, zaraz przy moim uchu. Przeszły mnie dreszcze i naprawdę chciałam mu odmówić, ale nie potrafiłam. Do cholery Malik, co ty ze mną robisz?
Ciepłe dłonie chłopaka wylądowały na moich biodrach, odwracając mnie w stronę czarnowłosego. Dj właśnie zapowiedział jakąś wolną piosenkę i w duchu przeklinałam swojego pecha. Przez chwilę w ogóle się nie ruszaliśmy. Wystarczyło nam, że wpatrujemy się w swoje oczy. I na szczęście nie czułam się wtedy niezręcznie. Czekoladowe tęczówki Zayna były zdecydowanie najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widziałam. Kiedy usłyszałam pierwsze takty "Give me love" zupełnie zapomniałam, że przyrzekłam sobie brak tańca. Po prostu musiałam zacząć się ruszać. To było silniejsze ode mnie. Malik dołączył do mnie, oplatając dłońmi moją talie. Swoje ręce przeniosłam na jego kark, opuszkami palców dotykając jego miękkich włosów. Chłopak przysunął mnie bliżej siebie tak, że stykałam się z jego torsem. Tańczyłam z nim, zapominając o całym świecie i czułam się z tym świetnie. Jakbym unosiła się nad ziemią i była lekka jak piórko. Piosenka ucichła, a ja zorientowałam się jak blisko jestem mulata. Nasze nosy stykały się razem. Oddech uwziął mi w gardle, a serce zaczęło bić jak zwariowane. Zdecydowanie jesteśmy zbyt blisko. Przygryzłam wargę i wyrwałam się z jego uścisku. Wybiegłam z domu. Miałam cichą nadzieje, że Zayn jest zbyt pijany i nie zapamięta tego co się wydarzyło. Na samo wspomnienie sytuacji sprzed kilku sekund, poczułam coś dziwnego w dolnej partii brzucha. Motylki? 




*

Od autorki: OMG ogarniacie to co się wydarzyło w życiu Zea? (idk jakie ich ship name, jakieś propozycje?). Bardzo się tym jaram *o*. 
Rozdział trochę krótki, ale nie chcę was zanudzać. xd 
Bardzo dziękuje za wszystkie miłe komentarze <3 Czuję się tak niesamowicie >>>>  
Ah co do czekania na ten rozdział to bardzo przepraszam, ale wcześniej nie miałam internetu, a teraz jakoś moje "życie towarzyskie" odżyło więc za bardzo nie mam czasu :c
Na moim asku będę starała się pisać kiedy dokładnie dodam rozdział itp rzeczy związane z tym blogiem. 
Chciałabym trochę więcej komentarzy.. wiecie jest was ponad 10 obserwujących, a mam może z 6/7 opinii... To trochę smutne :c
Ok to tyle ode mnie :) Miłego wieczorku <3 
Pozdrawiam
Vic
PS Kogo byście woleli? Jea z Malikiem czy z Dylanem? A może inne propozycje? >.< 
 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 5

dedykacja: dla Mateusza za te wszystkie miłe słowa i motywację dla mnie ;)

muzyka: 'Secrets' OneRepublic

czyli o tym, że niektórzy ukrywają swoje dobre oblicze

piątek


Siedziałam przy stoliku i w spokoju jadłam obiad. Ojciec jak zwykle został dłużej w pracy. Wróci zapewne na kolacje. Przyzwyczaiłam się, ale to jednak trochę boli. On jest tak przybity śmiercią mamy, że zapomina o mnie. A w końcu jestem jego córka? Jak każdy nastolatek potrzebuję miłość. Gdy jej nie ma, człowiek staje się tak oschły jak ja. Zapomina, że powinien być dobry. Zapomina jak odczuwa się miłość od drugiej osoby przez co sam nie jest zdolny do miłości. Tak, nie jestem zdolna by kogoś kochać. Nie wiem jak się zakochuje. Nie wiem kiedy zwykłe zauroczenie przeradza się w coś większego. Nie wiem, bo nikt mi tego nie pokazuje. Ale nie czuję się z tym aż tak źle. Przywykłam do faktu, że umrę samotnie. Zresztą nie spotkałam nikogo kto mógłby zasługiwać na moją uwagę. Dylan. Jest w porządku, ale… No właśnie jakie ale? Oh tak, mój charakter. Nie wiem jakim sposobem on wtedy ze mną wytrzymał. Byłam chamska, a on dzielnie znosił mój humorek. Wszystkie uwagi zamieniał w żart. Był na luzie. 
Za to Zayn. Ten człowiek był chamski, wredny, ironiczny. Nienawidziłam jego zachowania - jestem panem świata. Przyprawiał mnie o ból głowy, a ta cała wczorajsza sytuacja w sklepie była okropna. Nie chodzi mi o to, że był tak strasznie blisko mnie czy, że ktoś pomyślał, że jesteśmy parą. Chodzi mi o to, że sprzeczał się o głupie pianki. Dodatkowo później zachował się jakby zobaczył ducha i odszedł jak najszybciej. Nie rozumiem jego logiki postępowania. 
Odłożyłam talerz do zlewu i już miałam wychodzić do pokoju, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Westchnęłam i skierowałam się w stronę drewnianej płyty. Przy okazji sprawdziłam godzinę. 16:40. Więc to raczej nie tata. Chyba, że zapomniał jakiś dokumentów. Nie sprawdzając kto dobija się do domu, przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi. Stał tam Dylan z uśmiechem na twarzy. Zmierzył mnie wzrokiem i zrezygnowany westchnął.
-Co?- warknęłam zirytowana na jego zachowanie. Jak mu się nie podoba mój styl, to może spadać. 
-Ej spokojnie, po prostu mamy całkiem sporo roboty- odparł i podniósł ręce w geście obronnym. 
-Y, co mamy robić?- zapytałam i popatrzyłam na niego jak na idiotę, którym zresztą był. 
-Szykować cie na największa balangę!- wykrzyknął i jestem pewna, że wszyscy w promieniu 10 km go słyszeli. 
-Chyba sobie kpisz, nie idę na żadną imprezę- odparłam, akcentując "nie idę"
-Będzie genialnie więc ruszaj ten zgrabny tyłek- powiedział po czym obrócił mnie i klepnął w tyłek. Zabije tego idiotę. Zdecydowanie nie mam zamiaru iść na tą "balangę", ale jak już wcześniej mówiłam, jemu nie da się odmówić. Grzecznie z nim pójdę, a po godzinie wyjdę jak gdyby nigdy nic. 
-Gdzie masz pokój?- zapytał, a ja ruchem ręki wskazałam na górę. Dylan pociągnął mnie za rękę i już za chwilę znajdowaliśmy się w moim pokoju. Skąd wiedział, że to ten? Popchnął mnie na łóżko, a sam zaczął przeszukiwać moją garderobę.
-Wiesz, mogłabyś czasami zainwestować w sukienkę czy coś- stwierdził po kilku minutach szukania. W ręku trzymał jeansy, które zdecydowanie były zbyt obcisłe oraz jakiś stary sweter. 
-Gdzie są buty?
-Na dole w szafie- odparłam.
-Ok daj mi nożyczki i idź się myć. Ten sweterek nie jest ci potrzebny, prawda?- oznajmił.
-Nie- odparłam po czym poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i ubrana w nową bieliznę oraz szlafrok, wyszłam z pomieszczenia. Mokre włosy związałam gumką, którą znalazłam w łazience. 
-Okej, zrób sobie warkocza i zacznij suszyć włosy. Tak w ogóle, fajne buty- powiedział Dylan, a ja zmierzyłam go groźnym wzrokiem, bo w rękach trzymał moją jedyną parę butów na obcasie. 
-Jeśli chcesz bym zabiła się to po prostu powiedz, a nie wciskaj mi obcasy- odparłam i pokazałam mu język.
-Idź się suszyć, bo mamy niecałą godzinę!- wrzasnął na mnie i zaczął klaskać w ręce, próbują nadać tępo moim ruchom. Powolnym krokiem udałam się po suszarkę. Zaplotłam włosy tak jak zaproponował chłopak. Po wielu męczących minutach, w końcu moje włosy były całkiem suche. Rozpuściłam je przez co loki stały się widoczne. Ciekawe skąd Dylan wiedział jaki to będzie mieć efekt... Poszłam do chłopaka. Trzymał on mój sweter w ręce, Mimowolnie pisnęłam, bo to zdecydowanie nie było stare swetrzysko. 
-Co ty z tym zrobiłeś?- zapytałam i posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Upiększyłem- odparł po czym podał mi "zestaw" i kazał się przebrać. Przewróciłam oczami i wyszłam. Nie będę przy nim świecić bielizną. Sweter, a raczej top, odkrywał mój brzuch przez co czułam się naga. Ale nie powiem, wyglądałam całkiem ładnie. Założyłam te nieszczęsne buty, które zasadniczo nie były tak wysokie. No, ale jestem przyzwyczajona do chodzenia na płaskiej podeszwie więc dla mnie obcas wydaje się ogromny. Chwiejnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju, gdzie Dylan na mnie czekał. Kiedy weszłam, jego usta rozwarły się. To chyba dobrze?
-Wow- wyjąkał, mierząc mnie wzrokiem. Dobra, zrobiło się strasznie niezręcznie.
-Um, idziemy?- zapytałam, próbując nie nawiązać kontaktu wzrokowego z chłopakiem. 
-Jasne
-Tak w ogóle kto urządza tą imprezę?- zapytałam, ciekawa. Oby nikt z mojej szkoły.
-Myślę, że nazywa się Zayn Malik- odparł chłopak, a ja wstrzymałam oddech. Chyba sobie kpisz, Boże!

*

Minęło już dokładnie 72 minuty tej imprezy, a ja już zdążyłam wypić 4 drinki. Czy to normalne? Nigdy nie piłam tak dużo. Byłam pijana i w dodatku Dylan gdzieś wybył, zostawiając mnie samą przy barze. Tańczył z jakąś laską. Nie jestem o to zazdrosna, bo nie chce tańczyć. Nikt i nic mnie do tego nie przekona. Nigdy. 
Stwierdziłam, że zasadniczo mogę już wychodzić. Podniosłam się z krzesła i gdyby nie ludzie przepychający się obok mnie, zapewne upadłabym. Muszę iść do łazienki. Ruszyłam korytarzem, w którym nikogo nie było. W mroku, który tu panował, bo oczywiście zapomniałam włączyć światło, zobaczyłam zarys drzwi. Bez namysły pchnęłam je. Przekroczyłam próg i zaświeciłam światło. Zorientowałam się, że to na pewno nie jest łazienka i już miałam wychodzić, ale czarny instrument i jedna ze ścian, pokryta graffiti, nie pozwoliła mi na to. Walić potrzeby, ciekawość zwyciężyła. Podeszłam do kolorowej płyty i z zachwytem stwierdziłam, że wygląda to niesamowicie. Mimo, że są tu różne obrazki to wszystko jakoś się komponuje. Dodatkowo obok o ścianie stoi oparty obraz przedstawiający grafitti mojego ulubionego artysty, Banksy'ego*.
-Co tu robisz?- usłyszałam za sobą i jak oparzona odskoczyłam w tył. Na co mi było zwiedzanie domu Malika? Powoli odwróciłam się. Moje oczy napotkały pytający wyraz twarzy chłopaka. Był strasznie przystojny. Zaraz co? Czy ja przed chwilą powiedziałam, że Zayn jest przystojny? Chyba na prawdę przesadziłam z alkoholem. Nigdy więcej, bo zaczyna mi odbijać. 
-Odpowiesz?- znów zapytał. Oblałam się rumieńcami, zdając sobie sprawę, że ciągle się na niego gapie. 
-Um, ja szukałam toalety i trafiłam tutaj, sorry- wychrypiałam. Kolejny powód, dlaczego nie mogę tyle pić. Głos mi się zmienia.
-Wyłaź z mojego pokoju- warknął mulat. Zignorowałam pierwsze słowo i zaczęłam zastanawiać się czy Malik naprawdę zrobił te malunki na ścianie. Było to całkiem prawdopodobne, bo jego obraz, który zniszczyłam, był ładny. Miał cholerny talent i w dodatku chyba lubił tego samego artystę. Ale po co mu do cholery fortepian?
-Po co ci fortepian?- zapytałam, zanim zdążyłam pomyśleć. 
-A jak myślisz?- odparł po czym przewrócił oczami.
-Umiesz grać?- zapytałam i przygryzłam wargę. Kochałam muzykę i nie zależy mi na tym, że akurat rozmawiam o tym z przedmiotem mojej nienawiści. 
-Um, taa- odparł chłopak i podszedł do mnie. Nogi jakby nagle wrosły mi w ziemie, bo nie potrafiłam się ruszyć. Skanowałam jego twarz. Żadnych negatywnych emocji. Co ci się dzieje Malik? Przez moje przemyślenia nawet nie zauważyłam, że jego polce wyjmują wargę spod moich zębów. Dziwny dreszcz przeszedł moje ciało. Musiałam się od niego odsunąć, bo zrobiło mi się duszno.
-Uh to... em zagrasz?- wyjąkałam i mentalnie strzeliłam sobie z liścia za mój ton głosu. Co ze mną nie tak?
-Oh okej- odparł pewniej. Podszedł do klawiatury i usiadł na skórzanym krzesełku. Rozegrał palce po czym zaczął grać. I, o mój Boże, wychodziło mu to niesamowicie. Rozpływałam się z każdym kolejnym dźwiękiem "Teenage dirtbag". Nieświadomie zamknęłam oczy i cicho nuciłam słowa piosenki. Chłopak chyba to usłyszał, bo dołączył do mnie. Jego głos był zdecydowanie niesamowity więc by móc lepiej go słyszeć, zaprzestałam swojego wycia. Po kilku minutach zakończył grę, a ja dalej byłam w transie. 
-I?- zapytał.
-Co?- odparłam idiotycznie. 
-Co myślisz?
-Um, świetnie grasz i w dodatku twój głos. Rozpłynęłam się- odparłam. Dobra, to zdanie zdanie mogłam pominąć. Usłyszałam jego śmiech. Szczery.
-Dzięki, ćwiczę od przeszło sześciu lat- oznajmił i puścił mi oczko. Podszedł do mnie. Zdecydowanie za blisko. 
-Twoja pa...pasja?- wyjąkałam, przytłoczona nim. Był strasznie wysoki.
-Taa, mój ojciec pokazał mi jak się gra więc również chciałem. Był moim pierwszym nauczycielem- odparł i słodko się uśmiechnął. O mój Boże....
-Ja, ja muszę iść- wychrypiałam i szybko odsunęłam się od Zayna. Ten parsknął na mój ruch i pokręcił głową. 
-Pa Francuzeczko- pożegnał mnie, a ja niczym struś wybiegłam jak najszybciej z tego pokoju. To za wiele. Miły Zayn to za wiele....




*

* Banksy- omg kocham gościa <333  (naciśnijcie na wyraz to pokaże wam się strona z informacjami) 

Od autorki: YOLO jestem z nowym rozdziałem. Miał się on pojawić już w poniedziałek, ale moja mamusia kochana musiała jakieś pismo pisać, przez dwa dni, a wczoraj rodzina u mnie była więc dodaje dopiero dzisiaj. 
Jak wam się podoba? Ja osobiście mam banana na ryju XD Przepraszam za błędy, ale jestem lekko zmęczona, bo sprzątam przed odwiedzinami koleżanki. (tak o ciebie mi chodzi, Juleczko ;p) 
Dobra, kończę notkę, bo Mateusz już chce czytać XD 
Pozdrawiam Vic <3

ask.fm <- zadawać pytania! :p 

PS wiem, że muzyka nie pasuje, ale kocham OneRepublic więc sorry ;p 

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 4

muzyka: 'Two princes' Spin Doctors 

czyli o tym, że kawa wylana na bluzkę nie zawsze musi być najgorszą rzeczą jaka cie spotkała 

czwartek

Przed chwilą wróciłam ze szkoły i przebrałam się. Burczący brzuch przypomniał mi, że od rana nic nie jadłam więc szybko zbiegłam po schodach do kuchni. Otworzyłam lodówkę i moje usta opuścił niezadowalający jęk. Nie ma nic, dosłownie. Przygryzłam wargę i zaczęłam przeszukiwać szafki. Znalazłam tylko jakieś przyprawy i płatki. Wzięłam głęboki wdech i naburmuszona poszłam do pokoju. Musiałam pokonać ogromne schody. Moja tajemnicza przemiana materii chyba spowodowana jest tym jaki wysiłek robię, wchodząc na górę. Cóż jedna tajemnica została rozwiązana! Przechodząc koło łazienki zaglądam i patrzę w lustro. Moje włosy na szczęście zapomniały o tym, że mogłyby się poplątać. Zabrałam tylko portfel i bluzę. Po zamknięciu drzwi, skierowałam się w stronę najbliższego sklepu, który oczywiście wcale nie był tak blisko. Dziesięć minut zajęło mi dojście do budynku z neonowym napisem "Supermrket". Niestety, ale litera "a" się nie świeciła. Popchnęłam drzwi wejściowe i ruszyłam na zakupy. Przechadzałam się pomiędzy pułkami wybierając potrzebne rzeczy. Stwierdziłam, że mam wystarczająco pieniędzy by kupić produkty i nie będę martwić taty taką błahostką. Ostatnim punktem mojego poszukiwania były słodycze. A dokładnie ukochane przeze mnie marshmallow. Na półce znajdowała się tylko jedna paczka. Byłam zbyt ucieszona by zobaczyć, że ktoś stoi obok mnie. Zwróciłam na to uwagę gdy nie tylko ja dosięgnęłam paczki pianek. Odwróciłam z poirytowaniem głowę zastanawiając się kto chce mi ukraść moje słodyczy. Gdy zobaczyłam twarz tej osoby, wzniosłam oczy do nieba, prosząc Boga o cierpliwość. Bowiem przede mną stał najbardziej irytujący człowiek świata. Tak, Zayn pieprzony Malik!
-Sorry, ale to moja paczka- wysyczałam i pociągnęłam marshmallow w moja stronę. Niestety chłopak dalej trzymał je, nie pozwalając mi wyrwać opakowania.
-A czy gdzieś tu jest napisane, że należy to do Francuzeczki?- zapytał, podnosząc jedną brew. Zobaczyłam ja pierwsza, dotknęłam jej pierwsza więc niech łaskawie się odpieprzy! No, ale przecież musi grać dupka, bo nie wybaczyłby sobie gdyby tego nie zrobił.
-Odpierdol się- warknęłam i popchnęłam Zayn. Raczej chciałam to zrobić, bo Malik zdążył złapać mój nadgarstek. Przez to stracił równowagę i musiał oprzeć się o półkę tym samym zbliżając się do mnie. Był na prawdę blisko, bo czułam jego ciepły oddech na mojej skórze. Pachniał miętom i papierosami. To było oczywiste, że taki idiota zatruwa siebie i środowisko.
-To sklep, a nie miejsce dla zakochanych. Odsuwać się, bo muszę wyłożyć towar- wydarła się jakaś kobieta, wybudzając nas z transu. Zayn jakby oparzony odskoczył ode mnie. Popatrzył na mnie bezradnie i odszedł. Czułam się dziwnie, ale fakt iż mam moje kochane marshmallow sprawił, że zapomniałam o tym. Zapłaciłam za zakupy i wyszłam ze sklepu. Byłam zła, że będę musiała iść 10 minut do domu. Szczególnie, że siatka była ciężka i co chwilę musiałam zmieniać rękę, która ją trzymała. Kiedy właśnie przekładałam torbę, poczułam, że na kogoś wpadam, a na mojej klatce piersiowej rozlewa się jakiś cholernie gorący napój.
-Ugh bardzo cie przepraszam, nie zauważyłem cie- zaczął tłumaczyć się jakiś głos nade mną. Podniosłam głowę i zobaczyłam całkiem przystojnego chłopaka, który oblał mnie gorącą kawą!
-Pieprz się- odparłam zrezygnowana. Jak dobrze, że miałam bluzę, którą teraz zapięłam by ukryć plamę.
-Ej zaczekaj- zawołał za mną i pociągnął mnie za nadgarstek.
-Czego?- burknęłam.
-Dasz się zaprosić na kawę w zamian za tą okropną sytuacje?- zapytał. Był rozpromieniony jakby przed chwilą stało się coś niesamowitego.
-Śpieszę się do domu- odparłam krótko.
-To odprowadzę cie, a umówimy się kiedy indziej- zaproponował. Miałam nadzieje, że chłopak da sobie spokój. No, ale był rodzajem człowieka, których pchał się wszędzie gdzie nie powinien, a przynajmniej tak sądzę.
-Sokoro musisz- odparłam zdegustowana. Nie ma sensu się kłócić z takim typem ludzi.
-Daj mi tą siatkę.
-Nie musisz...-powiedziałam, ale chłopak przerwał mi, zabierając torbę.
-Jestem Dylan- przedstawił się, na co wywróciłam oczami.
-Jestem nieobchodzimnieto- odpowiedziałam. Dylan popatrzył się na mnie radosnym wzrokiem i zaśmiał się.
-Łamiesz mi serce- odpowiedział i pokazał mi język.
-Mogę coś jeszcze złamać- odparłam i mimo, że nie chciałam to uśmiechnęłam się do niego.
-Nie musisz, ta siatka zaraz złamie mi kręgosłup- powiedział, na co zaśmiałam się.

*

-Więc tak jakby teraz jesteśmy pod moim domem- stwierdziłam.
-Jesteś świadoma, że teraz mogę cie bezkarnie nachodzić- odparł chłopak. Był zdecydowanie świetny. Zabawny, nie wkurzał się gdy docinałam mu. No i pięknie się śmiał. O Boże czy ja na prawdę tak o nim pomyślałam? Co ze mną nie tak?
-Jesteś świadomy, że mam czarny pas w karate?
-Huh ja mam za to twoje jedzenie- odpowiedział i pokazał mi język. Cicho się zaśmiałam. Chłopak chciał mi dać swój numer telefony, ale powiedziałam mu, że mój jest zepsuty. Stwierdził, że mnie odwiedzi bez uprzedzenia. Po chwili rozstaliśmy się, a ja po raz pierwszy czułam się na prawdę dobrze. To było zdecydowanie zbyt dziwne.




*

Od Autorki: BADUM! To jest tak trochę do bani. No ale jest! Ogólnie tej sceny z Malikiem na początku w ogóle nie miało być, ale musiałam to dodać do rozdziały byście czasami nie zakochały się w Dylanie
Z góry uprzedzam, że główna bohaterka może być sama, z Malikiem lub z Dylanem soł nie wiecie dokładnie jak to się skończy ;p 
Liczę, że zostawicie komentarze. Kocham gdy są one długie, ale wiem, że możecie nie mieć czasu. Zwyczajne "dodaj kolejny" mi wystarczy. Przynajmniej jest to lepsze niż niekomentowanie!
Założyłam sobie konto na wattpad i chyba to ff również tam będzie możliwe do przeczytania. Ale na razie nie chcę mi się tego robić.
Naszedł mnie pomysł na kryminał, który ma już swoją stronę (żeby mi nikt nie ukradł). Nie musicie wchodzić, bo dopiero od września zacznę publikować rozdziały.
Zapraszam na mojego 
ask'a
nie wchodziłam ostatnio i nie wiem czy są pytania, ale możecie mi je tam zadawać. Lub po prostu popisać o czymś :)
Co do Informowania to wiecie chyba co i jak? 
Jej jaka ta notka długa XD Oke kończę już <3
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje, że te wypociny nie były AŻ takie złe >.<
Vic

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 3

muzyka: 'Arabella' Arctic Monkeys

czyli o tym jak karma powraca

środa

Zabrzmiał dzwonek, oznajmiając, że lekcja się właśnie skończyła. Z ulgą odetchnęłam i zabrałam rzeczy czyli zeszyt i książkę. Historia była tak strasznie nudna, że wszyscy spali. Chętnie zrobiłabym to samo, ale kiedy raz się obudzę to później nie mogę zasnąć. Postanowiłam, że zacznę czytać książkę. Tak oto przeczytałam 4 rozdziały kryminału napisanego przez mało znanego autora.
Wyszłam z sali i podążyłam w kierunku klasy plastycznej. Naciągnęłam rękaw bluzy i skręciłam w prawo. Weszłam do klasy. Nie było nikogo więc w spokoju usiadłam na końcu sali przy sztaludze. Ubrałam fartuch i oparłam się o krzesło. Po tej lekcji czeka mnie jeszcze język angielski, ale nie mam zamiaru użerać się z Zaynem jestem-chujowy Malikiem. Nie pierwszy raz wagarowałam więc bez problemu ucieknę. Po chwili zabrzmiał dzwonek. Uczniowie powoli zaczęli przychodzić do klasy. W tym ta blondyna, którą spotkałam wczoraj. Miała ubraną różową krótką sukienkę i wysokie obcasy. Na twarzy miała mniej makijażu niż wczoraj. Czyżby tapeta się jej skończyła? Na moje nieszczęście usiadła w ławce obok mnie. Przechodząc, posłała mi kpiący uśmieszek. Policzyłam do 10 po czym całkowicie zapomniałam o chęci zabicia tej laski. Nauczycielka weszła do klasy. Jej siwe włosy były spięte w koka na czubku głowy. Miała kilka zmarszczek na twarzy. Jej długa, kwiecista sukienka nadawała jej hipisowski charakter.
-Witam was!- zawołała radośnie. Uczniowie coś jej odburknęli zniechęceni. Kobieta nieświadoma tego ciągnęła swój monolog o tym, że dyrektor musiał rozdzielić uczniów i stworzyć dwie klasy plastyczne, bo było tak dużo chętnych. Ja wybrałam zajęcia plastyczne tylko dlatego, że drugą opcją było kółko teatralne, a dramatów z całego serca nienawidzę. Zapewne większość obecnych tutaj osób zrobiło to samo.
-Dzisiaj pobawimy się kolorami. Naszkicujcie łąkę z kwiatami i podzielcie ją na pół. Po jednej stronie używajcie ciepłych kolorów, a po drugiej zimnych. Później opiszcie poszczególną część. Jakie emocje wzbudza.
Praca wydawała się bardzo łatwa. Już po 10 minutach miałam zarys łąki. Zabrałam potrzebne farby i powoli wyciskałam je na paletę. Już miałam zabrać się za malowanie pierwszego kwiatu, ale poczułam coś mokrego na włosach. Dotknęłam tego ręką i zdałam sobie sprawę, że to farba. Na domiar złego na płótnie pojawiły się niebieskie plamy. Wkurzenie się chyba było oczywistą rzeczą. Odwróciłam się mierząc każdego wzrokiem by dowiedzieć się kogo to wina. Kiedy natknęłam się na wyzywający wyraz twarzy blondyny od razu wiedziałam kto jest sprawcą. Zamiast wymyślić jakiś mądry plan zemsty, pod wpływem emocji chwyciłam zieloną i czerwoną tubkę farb, podeszłam do zszokowanej dziewczyny i z całej siły wycisnęłam farbę na jej włosy. Niech suka ma za swoje. Już miałam zacząć się śmiać, ale usłyszałam krzyk nauczycielki.
-Jeanette Molière czy potrafisz mi wytłumaczyć co zrobiłaś?
-To co powinnam -odparłam na jej pytanie. Tłumaczenie się nie leży w mojej naturze.
-Do dyrektora! Razem z koleżanką- przewróciłam oczami na jej słowa. Przecież nie zrobiłam nic poważnego!
Po chwili razem z blondynom stałyśmy w gabinecie.
-Więc co się stało?- zapytał.
-Ta...ta idiotka bezpodstawnie wylała na mnie zieloną i czerwoną farbę. Nic jej nie zrobiłam! Powinniście ją wydalić ze szkoły, bo psuje jej imię i pozycje w szkolnictwie!- dobra, jak na plastika nie jest wcale taką debilką.
-Masz coś na swoją obronę?- zapytał mężczyzna.
-Nie- odparłam, bo nie miałam zamiaru brnąć w to całe gówno. Cóż 1:0 dla plastika
-Jesteś nowa więc potraktuję to ulgowo. Będziesz musiała do końca tego tygodnia sprzątać sale plastyczną. Zaczniesz dzisiaj po lekcji matematyki. I lepiej żebyś się tam zjawiła!- powiedział po czym pokazał nam żebyśmy wyszły. Kiedy już byłyśmy za gabinetem zapytałam się blondyny czy jest z siebie zadowolona. Ona zupełnie mnie zignorowała i podążyła do sali. Ja powoli się za nią wlokłam.
Reszta lekcji była dla mnie katorgą. Nauczycielka prawie w ogóle nie spuszczała mnie z oka jakbym była najgorszym przestępcą. Uczniowie jeszcze więcej o mnie szeptali, podburzenie tym, co mówiła o mnie blondyna. Przerwa była gorsza. Kiedy szłam ludzie odsuwali się ode mnie, robiąc mi przejście. Zazwyczaj parskałam śmiechem na ich zachowanie. No przepraszam, ale ja tylko wylałam na nią farbę, a nie wymordowałam jej rodzinę! Ludzie są tacy. Wszystko wyolbrzymiają. Skierowałam się w stronę toalety by jakoś poprawić włosy. Próbowałam zmyć farbę, ale zamiast się jej pozbyć to jeszcze bardziej rozmazywałam ją. Dzwonek zabrzmiał już dawno więc stwierdziłam, że nie mam po co się trudzić i poszłam na lekcje. Przekroczyłam próg klasy i od razu usłyszałam znienawidzony przeze mnie głos.
-Francuzeczko to szkoła a nie paintball.
Już miałam mu odpyskować, ale widząc karcący wzrok nauczyciela, potulnie usiadłam. Zresztą nawet nie mam ochoty na sprzeczanie się z tym idiotą.

*
Sala plastyczna była już wyczyszczona. Trwało to trochę więcej niż przypuszczałam, ale najważniejsze, że mogłam już wrócić do domu. Podeszłam do drzwi. Były lekko uchylone, co mnie zaskoczyło, bo w końcu zamykałam je. Nie rozmyślając za bardzo, pchnęłam drzwi. Chciałam być jak najszybciej w domu. Coś mokrego wylało się na moje ciało. Było oślizgłe jak...jak farba. Ktoś wylał na mnie farbę! Krzyknęłam ze złości i pobiegłam do toalety. Chwyciłam ręcznik i już miałam wytrzeć nim twarz gdy zorientowałam się, że jest coś tam napisane.

'1:1 francuzeczko. Twój "ukochany" Zayn'



(nie mogłam się powstrzymać. On tu wygląda jakby grał w jakimś filmie o.o)

*

Od autorki: 
Po 1 
BAAARDZO BAAARDZO PRZEPRASZAM miałam dodać po zakończeniu się szkoły, ale przygotowywałam się do wyjazdu i zasadniczo wróciłam wczoraj około 13. Nie mogłam nic napisać, bo zapomniałam zabrać laptopa. Jeszcze raz baardzo przepraszam. 

Po 2
Nie wiem czy kogoś powiadamiałam o nowym rozdziale, ale jeślibyście byli tacy mili i zapisali się w zakładce 'Informowani' to byłabym wdzięczna. Informować zaczęłabym was po tym jak dalibyście mi follow back! :) 

Po 3 
Zależy mi na tym blogu i byłabym wdzięczna gdybyście go gdzieś zareklamowali <3 To dla mnie bardzo ważne! 

Po 4
Ja wiem, że to nie jest najlepszy rozdział. Proszę o wyrozumiałość, bo dopiero co wróciłam i muszę ogarnąć wszystko. 

Pozdrawiam, całuje, ściskam i w ogóle <3 Vic


PS dzisiaj mój kochany Dan z Bastille ma urodzinki *-* 
PS2 #ChlopakZTarasu XD jaka beka :)

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 2

 kursywa- wspomnienia

muzyka: 'Can't stop' Red Hot Chili Peppers
czyli o tym jak pogorszyć swoją sytuację.

wtorek

-Jean wstawaj!- zawołał mój ojciec. Otworzyłam powieki i próbowałam przyzwyczaić się do światła, które wpadało przez niezasuniętą roletę. Znowu zapomniałam o tym przez czytanie książki. Od kąt pamiętam mama czytałam mi przed snem. Kiedy umarła, czyli 11 lat temu, musiałam sama sobie czytać.

Mała brunetka słuchała muzyki wydobywającej się z radia. Tańczyła przy tym, udając baletnice, ponieważ właśnie skończyła oglądać bajkę o tancerkach. Była szczęśliwa, bo za chwilę miała do niej dołączyć najwspanialsza kobieta. Jej matka, zawodowa tancerka, uczyła dziewczynkę podstawowych kroków, gdy wracała z pracy. Miało to właśnie nastąpić kilka minut temu. Niestety kobieta się spóźniała.Brunetka nie zwracała uwagi, że jej ojciec, który przygotowywał obiad właśnie rozmawiał przez telefon. Nie zwracała uwagi na to, że z oczów mężczyzny wydostają się łzy. Zrobiła to dopiero wtedy, kiedy baterie w radiu się skończyły.

Wstałam i wierzchem dłoni otarłam pojedyńczą łzę. Zabrałam bluzkę ze spodniami oraz bieliznę i poszłam do łazienki. Odkręciłam kran i przemyłam twarz zimną wodą. Ubrałam się i zeszłam po schodach na dół gdzie znajdowała się kuchnia.
-Cześć- przywitałam się. Ojciec siedział koło białego stołu z drewna i pił kawę. Na blacie leżała gazeta, którą pewnie już zdążył przeczytać. Maniak prasy.
Otworzyłam lodówkę i próbowałam znaleźć coś co nadawałoby się do jedzenia. Z westchnieniem stwierdziłam, że dzisiaj zjem chyba tylko jabłko. Odwróciłam się i ów owoc zabrałam z metalowego koszyczka. Ugryzłam zieloną skórkę i rozkoszowałam się kwaśnym smakiem papierówki.
-Dzisiaj cię nie podwiozę, bo muszę być wcześniej w firmie- powiedział ojciec, przerywając ciszę. Od śmierci mamy w ogóle nie ma dla mnie czasu. Za bardzo przypominam mu jego zmarłą żonę. Zawala się pracą i siedzi w firmie od rana do nocy. To bardzo bolało, ale wyzbyłam się części emocji. Jedak czasami one powracają ze zdwojoną siłą. Wtedy wybucham i jestem zdolna do wszystkiego. Żeby się uspokoić potrzebuję czasu. Zazwyczaj po dwóch dniach wszystko mija. Znów staję się oziębłą suką. Niestety od niedawna coraz częściej emocje przejmują nade mną kontrole. Jak gdyby ktoś lub coś je uaktywniało. A może to po prostu aura tego miejsca?
Ocknęłam się z myśli i stwierdziłam, że przez jakiś czas stoję na pierwszym schodzie. Pokręciłam głową i udałam się do mojego pokoju. Zabrałam bluzę i resztę potrzebnych rzeczy. O 7:30 wyszłam z domu, kierując się w stronę szkoły. Mijając pierwszy kosz, wrzuciłam do niego ogryzek. Po kilku minutach byłam już pod budynkiem. Mimo, że tak bardzo go nienawidziłam to jednak prezentował się bardzo dobrze. Czerwone cegły dodawały uroku, a zielony plac trawy z drzewami i stolikami powodował  pozytywne emocje w nowo przybyłych uczniach.
Przekroczyłam próg szkoły. Było mało osób więc ze spokojem szłam do mojej szafki. Pomyślałam o wczorajszym dniu i mimowolnie się zaśmiałam. Chciałabym zobaczyć minę Malika, kiedy zobaczył swoje zniszczone dzieło. Ponownie wybuchłam śmiechem, a sprzątaczka, która właśnie szła korytarzem, dziwnie się na mnie popatrzyła.
-Co się gapisz?- warknęłam. Kobieta nic nie odpowiedziała tylko przyśpieszyła kroku i odeszła. Dlaczego ludzie są tak żenujący?

Siedziałam pod drzewem i jadłam swój lancz, w postaci wysoko kalorycznego batona. Jak na razie dzień mijał bardzo spokojnie. Nie widziałam Malika i nikt nie próbował zepsuć mój dobry humor. Wszytko by było idealnie gdyby nie ów osobnik z lokatym kolegą, zmierzający w moją stronę. Przeklnęłam w myślach i zaczęłam ich ignorować. Studiowałam etykietę opakowania i myślałam o wszystkim oprócz Maliku. Prawie mi się to udało lecz odgarniając włosy mój wzrok zawiesił się na ciele mulata. Chłopak razem z loczkiem i kilkoma dziewczynami siedział na trawie. Skąd one się tam wzięły? Nagle czarnowłosy zrobił coś, za co mam chęć zabijać. Puszkę po piwie i opakowanie po czipsach rzucił do kosza. Nie trafił, a śmieci opadły na trawę. Oczywiście nie ruszył się, chociaż dzieliło go zaledwie kilka kroków od pojemnika. Fuknęłam i podniosłam się z mojego miejsca zmierzając w stronę grupki ludzi. Moje 'uczulenie' na ludzi nie szanujących przyrody właśnie dało o sobie znać.
-Podnieść to- warknęłam do chłopaka, wskazując na śmieci. Ten obrzucił mnie znudzonym spojrzeniem.
-Nie- odparł.
-Zayn kim jest ta wariatka?- zapytała jedna z dziewczyn i wskazała palcem na mnie. Typowa lala. Nawet pies ma większe IQ niż ona. Zignorowałam ją i patrzyłam na... Zyna? Chyba tak ma na imię.
-Nikim, francuzeczka jest nikim- odparł mulat i posłał mi wyzywające spojrzenie.
-Więc jeśli nie potrafisz podnieść głupiego śmiecia to zrobię to sama- powiedziałam w pełni spokojnym tonem. Co z tego, że moje pięści były ściśnięte i gotowe by przywalić Malikowi i tej dziewczynie. Schyliłam się i zrobiłam to co wcześniej powiedziałam. Chciałam odjeść, ale Zayn jeszcze się odezwał.
-O wiele lepiej jest patrzyć na twój tyłek, kiedy się schylasz- cóż tym razem mu przywalę. Powoli odwróciłam się i napotkałam cwany uśmiech na twarzy mulata. W myślach liczyłam do 10 by nie wybuchnąć. Nagle w mojej głowie pojawił się bardzo ciekawy pomysł. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do kosza i jednym zgrabnym ruchem pchnęłam go. Cała jego zawartość wylądowała na Zaynie i tej dziewczynie.
-A teraz? Przyznasz, że było zdecydowanie lepiej- powiedziałam i odeszłam. Myśli ciągle zajmowała mi wściekła twarz chłopaka.
-Zemszczę się!- krzyknął za mną na co zaśmiałam się głośno. Palant...


Od autorki: Szczerze? Miałam nadzieje, że ten rozdział wyjdzie lepiej od wcześniejszego, ale dalej jest denny. Nie wstawiałabym go tutaj, ale już dość się naczekaliście! Teraz nic ciekawego się nie działo :c
Przepraszam za błędy, ale nie chcę mi się go sprawdzać (jak zawsze, ale cii). No to chyba tyle...
Do następnego rozdziału!
Vic
 

środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 1

muzyka: 'Highway to hell' AC/DC
czyli o tym jak zesłać siebie do piekła.

poniedziałek

Powoli przekroczyłam próg szkoły. Od razu spojrzenia wszystkich wylądowały na mojej osobie. Byłam zapewne w centrum uwagi. Ostatkiem sił powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Czyżby dawno nie mieli tutaj gości? Już po chwili cały korytarz wypełnił się uczniami. Zaczęli plotkować. Gdy usłyszałam słowo 'tatuaże' odruchowo poprawiłam rękaw mojej bluzy. Te obrazki na rękach to moja słodka tajemnica. Nie chcę by ktokolwiek je zobaczył. Symbolizują pewne momenty w moim życiu. Jeżeli ktoś je zobaczy to na pewno będzie dla mnie coś znaczył. Ale znając moje podejście do ludzi, nikt nie zaprzyjaźni się ze mną. I mi to bardzo odpowiada.
Pewnym krokiem podążyłam w stronę sekretariatu. Stanęłam przed drzwiami i przez chwilę myślałam o zapukaniu, no ale to mój pierwszy dzień. Trzeba zrobić dobre wrażenie. Pewnym ruchem otwarłam drzwi i wkroczyłam do środka.
-Nowa uczennica, Jeanette Molière- oznajmiłam bezczelnym tonem. Kobieta wzdrygnęła się i karcącym wzrokiem popatrzyła na mnie. Podniosłam jedną brew i w ciszy czekałam na dokumenty. Po chwili sekretarka wyciągnęła je i podała mi.
-Dziękuje- powiedziałam i odwróciłam się. Kobieta burknęła coś pod nosem w stylu 'proszę'. Prychnęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Na korytarzu stały tylko trzy dziewczyny. Zapewne dzwonek już zabrzmiał i uczniowie udali się na lekcje. Jedna z nich, blondyna mierzyła mnie wzrokiem.
-Na co się gapisz?- zapytałam chamsko i obdarzyłam ją kpiącym spojrzeniem.
-Uważaj mała nie wiesz z kim zadzierasz- powiedziała i razem z dwójką dziewczyn odeszła, kręcąc biodrami. Zaśmiałam się i zignorowałam to. Powoli zaczęłam szukać planu lekcji. Kiedy już znalazłam papier oraz przeczytałam napis mówiący jaką mam lekcje, zupełnie zrezygnowałam. Język angielski.Ruszyłam w stronę sali lekko szurając swoimi skórzanymi wolkerami. Po kilku sekundach znalazłam się przed drewnianymi drzwiami Otworzyłam je i weszłam do środka.
-Oh- wymsknęło się profesorowi.
-Jestem nowa, Jeanette Molière- powiedziałam, przewracając oczami.
-Tak, tak. Może opowiesz nam coś o sobie- rzekł mężczyzna.
-Nie- oznajmiłam i przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę, lewą zaś lekko zgięłam. Ręce splotłam na piersiach.
-Bardzo cie o to proszę- profesor popatrzył na mnie znad swoich okularów.
-Po co skoro już wszystko wiedzą. Podobno pale papierosy, regularnie ćpam, pochodzę z Rosji gdzie mam swój gang i mam nie wiadomo ile tatuaży. Szkoda, że nikt nie wymyślił, że zadźgałam kogoś nożem, byłoby śmiesznie- odparłam z kpiną w głosie. Nie słyszałam tych rzeczy, oprócz tatuażów, ale jestem pewna, że tak o mnie myślą.
-Dobrze sokoro nie to nie. Proszę usiądź w ostatniej wolnej ławce. Zapewne zaraz dołączy do ciebie kolega- odpowiedział zrezygnowanym głosem i wstał z krzesła. Kiwnęłam głową i podeszłam do mebla. Usiadłam i założyłam nogę na noge.
-Więc dzisiaj...- zaczął profesor, ale nagle drzwi klasy się otworzyły. Jakiś chłopak wszedł do klasy.
-Witam! Tak myślałem, że się zjawisz. Masz koleżankę- powiedział nauczyciel i wskazał dłonią na mnie.
- To co nie pozwoliło ci jak zwykle dotrzeć na czas? Czyżby znowu jakaś zagubiona dziewczyna? - dodał nauczyciel.
-Tak- odparł chłopak. Miał bardzo głęboki i męski głos. W dodatku na jego rękach widniały tatuaże. Zapewne wszystkie laski za nim latają.
-Ale to była pańska córka więc nie mogłem odmówić- dopowiedział i z kpiącym uśmieszkiem. Usiadł koło mnie. Przewróciłam oczami i skierowałam mój wzrok na lekko siwiejącego mężczyznę.
-Gdybym był na Twoim miejscu to bym odmówił- podsumował profesor. Na jego słowa wybuchłam śmiechem. Jeżeli nasz bad boy może się tak zwracać do nauczycieli to ja tym bardziej. Wyciągnęłam dłoń, którą zacisnęłam w pięść i zawołałam by profesor przybił ze mną żółwika. Ten zadowolony zrobił to i powrócił do lekcji. Cóż nie przypuszczałam, ale angielski to będzie moja ulubiona lekcja.
Przez całe 50 minut czułam na sobie czyjś wzrok.Powoli zaczął wypalać we mnie dziurę więc kontem oka skanowałam kto wpatruje się we mnie. Kiedy zauważyłam odwróconą twarz mojego sąsiada z ławki sama zrobiłam to samo. Jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie. Po kilku sekundach zaczęłam zastanawiać czy aby on mruga. Zabrzmiał dzwonek, a profesor zakończył lekcje. Nachyliłam się nad 'bad boyem' i szepnęłam mu do ucha: 'Zrób zdjęcie, będzie na dłużej.' Wstałam i skierowałam się do drzwi. Żeby jeszcze bardziej wkurzyć chłopaka zaczęłam lekko kręcić biodrami. Chciałam zrobić to jak najseksowniej, ale nie miałam w tym doświadczenia. Oby wyszło!

Zabrzmiał dzwonek, a ja z telefonem w ręku szłam do klasy. Czytałam elektroniczną książkę.Byłam zbyt zajęta tekstem i nie zauważyłam jakiejś osoby, która właśnie przechodziła. Upadłam i upuściłam telefon, który rozpadł się na kilka części. Wplątałam ręce we włosy i pociągnęłam za nie.
-Hej. Wszystko w porządku?- zapytał ktoś. Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka, który kucał przy mnie. Miał śmieszne kręcone włosy, ale był przystojny. Zanim cokolwiek odpowiedziałam, odezwał się znany mi głos.
-Zostaw ją. Francuzeczka sobie poradzi- powiedział mój ulubiony kolega z ławki. Czujecie ten sarkazm? Lokowaty widocznie dalej chciał mi pomóc, ale mulat pociągnął go za sobą. Prychnęłam po czym zaczęłam zbierać mój telefon. Byłam podłamana, bo wiedziałam, że nie będę mieć nowego, a przynajmniej dopiero do wakacji. Teraz muszę chodzić z książką. Kolejny ciężar w plecaku.
Wstałam z podłogi i poszłam za tą dwójką chłopców. Trzeba się zemścić.

Mulat po przerwie wszedł do klasy. Była przed nim kolejna godzina plastyki i koniec lekcji. Chętnie by się z niej urwał, ale wolał przez ten ostatni miesiąc szkoły stwarzać pozory pilnego ucznia. Nie zawsze mu to wychodziło, a tym bardziej na pierwszych lekcjach. Chłopak miał problem z zaśnięciem więc rano gdy musiał wstać do szkoły, czuł się jak zombi. Zayn, bo tak miał na imię, podszedł do swojej palety. W ręku trzymał węgiel, który używał do rysunku. Zostało mu do namalowania cienie i praca byłaby skończona. Jego zdziwienie było ogromne gdy zauważył czerwony napis, niszczący całe jego dzieło. Ów napis brzmiał 'Pieprz się. Twoja Francuzeczka'.
-Czyli tak gramy.- szepnął do siebie.


Od autorki: Wow mamy rozdział pierwszy. Nie robiłam żadnych prologów itp, bo za bardzo nie ma co tam tłumaczyć czy opisywać. Wszystkiego dowiecie się czytając treść ff. Mam nadzieje, że nie jest najgorzej. Rozdział nie jest najdłuższy, ale to chyba nie przeszkadza aż tak bardzo? :) 
Jeżeli macie taką możliwość to proszę polećcie komuś mojego bloga! Będę bardzo wdzięczna.
To do następnego rozdziału! :)
Vic