czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 9

muzyka: 'Weapon' Bastille
czyli o tym, że pochopne decyzje dają popalić
piątek

Wstałam nie wiedząc dokładnie, która część ciała mnie bolała najbardziej. Ogólnie wszystko mnie bolało. Miałam problem z ruszaniem się. Jakbym spała na betonie, a nie w miękkim łóżku. Obolała kroczyłam do łazienki. Oczy miałam tak bardzo zmrużone, że ktoś mógłby stwierdzić, że są zamknięte. Potykałam się o wszystko co spotykałam na drodze, włącznie z drewnianą szafką. Mój biedny palec u nogi pulsował niemiłosiernie. Modliłam się by jak najszybciej odkręcić wodę w prysznicu i rozkoszować się zapachem żelu. Nastąpiło to po trochę dłuższym czasie niż przypuszczałam, ale jednak dawało ten sam efekt. Poczułam lekką ulgę, rozluźniłam mięśnie, a przede wszystkim pozbyłam się niektórych myśli. I chyba niespodzianką nie będzie, jeśli oznajmię, że dotyczyły Zayna.
Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół gdzie zabrałam tylko jabłko i popędziłam do szkoły. Nie wiedziałam czemu się tak śpieszę. Szkoła to szkoła. Nic się nie stanie, kiedy się spóźnię. Od razu zwolniłam krok. Na ulicy było w miarę pusto, samochody prawie w ogóle nie jeździły. Zaczęłam wspomnieniami powracać do wczorajszego dnia. Wredna blondyna, ślepo zakochana w Zaynie, a później sam Malik, troszczący się o mnie. To było nierealne. Dlaczego wpakowałam się w takie gówno? Mogłam spokojnie ignorować Zayna. Nie wychylać się. Zastopować swój cięty język. Ale nie. Pozwalałam szaleć moim uczuciom. Aż w końcu zagubiłam się w nich. Z jednej strony czułam nienawiść do mulata, a z drugiej miałam nieodpartą ochotę by znów z nim zatańczyć. Mimo, że obiecałam iż nigdy więcej tego nie zrobię. To wszystko zaczęło powoli mnie przerastać. A ja nie miałam pojęcia co robić.
Kiedy przekroczyłam próg szkoły już dawno było po dzwonku, ale jakoś nie czułam potrzeby punktualnego przybycia na lekcje. Szłam w kierunku klasy z grymasem na twarzy, zastanawiając się jak przeżyję dzisiejszy dzień. W myślach modliłam się by Zayn postanowił nie przyjść dzisiaj do szkoły, a wredna blondyna, spłonęła na stosie. Weszłam do klasy, a nauczyciel od razu powiedział, że spóźniłam się. Odpowiedziałam sarkastycznie, że przecież nie mam zegarka i nie wiedziałam, że jestem później niż powinnam. Usiadłam w ostatniej ławce, która była pusta. Rozejrzałam się i nie dostrzegłam żadnej z Tych osób więc z uśmiechem na twarzy pomyślałam, że mam spokój. Ale jak to zazwyczaj w życiu bywa kilka minut po moim wejściu do klasy wparował Zayn. Wyglądał jak nie on. Włosy miał schowane w czapce z daszkiem 'Obey', bardzo mądrze. +10 do bycia idiotą = popularnym. Miał na sobie zieloną bluzę i dresy. Przewróciłam oczami na jego obecność. On chyba to zauważył, bo podniósł jedną brew. Po jego krótkim wytłumaczeniu, czemuż się spóźnił, nawiasem mówiąc wymyślił taką bajkę, że nawet dziecko w przedszkolu by mu nie uwierzyło, pokierował się w stronę jedynej wolnej ławki. I, kurwa, tą ławką była moja. Malik zajął swoje miejsce obok mnie. Starałam się nie zaszczycić go spojrzeniem, ale nie potrafiłam. Zaraz gdy odwróciłam głowę on złapał mnie na tym. Czułam, że się lekko rumienie więc szybko spuściłam głowę. Lekcja minęła całkiem spokojnie, pomijając fakt iż mulat ciągle dźgał mnie palcem w nogę. Za chwilę miałam biologie. Niestety również razem z Malikiem. Ławki są trzy-osobowe i każdy ma przypisane miejsce według porządku alfabetycznego więc będę miała (nie)przyjemność siedzieć z mulatem.

-
Wypakowałam podręcznik i zeszyt, które były potrzebne na lekcje. Wyciągnęłam jeszcze książkę by nie nudzić się. No i odciągnąć moje myśli od pewnej Osoby.
- Więc dzisiaj będzie jedna z lekcji praktycznych- zarządziła nauczycielka, która po dzwonku weszła do klasy.- Podwińcie rękawy, bo ubrudzicie się albo stanie się coś gorszego.
Prychnęłam i nie wykonałam żadnego ruchu. Minęło kilka minut podczas których nauczycielka ciągle wpatrywała się we mnie. Dobrze wiedziałam, że czeka aż wykonam jej rozkaz. Pieprzone BHP.
-Panno Jeanette, będę wdzięczna jak wykona Pani moje polecenie- powiedziała nauczycielka ze sztucznym spokojem
-A ja będę wdzięczna jak Pani to zignoruje. Zresztą nie ma Pani innego wyboru- odparłam i założyłam nogę na nogę pod ławką.
-Jezu ogarnij swoją buntowniczość, bo robi się żałosna- warknęło jakieś dziecko na co odwróciłam się w jego stronę i pokazałam mu środkowego palca.
-Panno Molière!- krzyknęła kobieta i popatrzył na mnie karcącym spojrzeniem. Przewróciłam oczami, zastanawiając się, kiedy zrozumie, że nie odpuszczę.
-Kurwa, Jea- syknął Malik obok mnie. Zanim się obejrzałam jego dłoń zawinęła rękawy mojej bluzy i podwinęła je do góry, ukazując tatuaże. Przeklnęłam w myślach, ponieważ On je zobaczył z bliska. Mógł przeczytać każdy pieprzony napis. I jeśli był na tyle mądry to dowiedział się wielu rzeczy o mnie. Nawet nie zastanawiając się, wyszarpnęłam rękę z uścisku i przywaliłam pięścią w twarz chłopaka. Ten zachwiał się na krześle, ale nie spadł. Tylko z jego nosa zaczęła kapać krew. Zrobiło mi się tak jakoś dziwnie...przykro. Resztę sytuacji pamiętam jak przez mgłę. Malik poszedł do pielęgniarki, a ja razem z biolożką do dyrektora. Wezwano mojego tatę, który gdy tylko przekroczył próg gabinetu, popatrzył na mnie tym bolejącym wzrokiem, zawiedziony. Negocjował z dyrektorem, który chciał wyrzucić mnie ze szkoły o to bym jednak została ten jeden miesiąc. Wszystko zależało od Zayna, który już z plastrem na nosie, siedział na przeciwko mnie. Chyba tylko Bóg jedyny wie jak bardzo byłam mu wdzięczna, gdy stwierdził, że to nic takiego i że on sam nie jest aniołkiem względem mnie. Dalej już totalnie nie wiedziałam co się dzieje. W głowie ciągle widziałam ten zawiedziony wyraz twarzy ojca. I nagle chciałam po prostu zniknąć z tego świata.


_

Od autorki: Miałam masę rzeczy do zrobienia. Szkoła powoli mnie wykańcza. Dodatkowo mam pierwsze objawy depresji (wpadłam w pieprzoną rutynę). Gdyby nie to, że zostałam w domu to pewnie na nowy rozdział czekalibyście do świąt. (jeżeli ktoś to jeszcze czyta xd) Od razu mówię: nie wiem kiedy będzie kolejny. Moja mama ma kontrole w szkole (bo jest dyrą) i ciągle coś pisze na komputerze, a mój tata brał udział w wyborach i przeszedł (jej!) i teraz ciągle jakieś pisma pisze, czyta maile. Mam nadzieje, że wszystko uspokoi się do grudnia....
A teraz coś ważnego
POSTANOWIŁAM PUBLIKOWAĆ TO FF NA WATTPADZIE!
link
serdecznie zapraszam!
okay to tyle, nie zanudzam, bo i tak pewnie tego nie przeczytacie. Trzymajcie się moi kochani <3
Vic
PS ten rozdział jest okropny, przepraszam. Nie miałam pomysłu na fabułę. :(

8 komentarzy:

  1. To jest kurwa zajebiste, nawet ja nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Kocham to, pisz dalej już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <3 Przeczytałem, to teraz mogę spokojnie iść grać w LOL'a XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby BOY czytający fanfiction? Powiedz że nie jesteś rudy?

      Usuń
  2. Yeah! Czekałam, czekałam i się doczekałam! No cóż, rozdział jest zajebisty! Szczerze mówiąc czytałam go trzy razy :P. Czekam na następny, kiedykolwiek się pojawi! A co do deprechy, to mnie też dopadła. Ah, ten listopad. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czio ty gadasz? Rozdział jest super. Nie wiem co jeszcze napisać, bo nie funkcjonuję normalnie. Byłam z wczoraj na dziś w szkole na nocowaniu i tylko godzinkę spałam (żałuję bo wysmarował mnie kolega pastą do zębów xd) jeszcze wróciłam o 6 poszłam spać i wstałam o 13, więc za długo nie wypoczęłam. Nie tylko ty masz depresję, bo ja też to wszystko przez szkołę. Zapraszam do mnie: http://the-madness-of-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej ej ej ej ej ej ej ej EJJJ Zapomniałaś o nas :( T.T

    OdpowiedzUsuń